Wpływ mieszkania na rozwój chorób cz. 34

Autor stwierdza, że oprócz ciasnoty i skupienia w tych izbach, podłoga jest zwykle mokra, a w sieni błoto z gnijącymi odpadkami, pomyje zaś bywają wylewane przed samymi drzwiami mieszkań. W takich to fatalnych warunkach nie tylko mieszka proletariat żydowski, lecz jednocześnie w tych brudnych i ciasnych izbach wykonywają pracę krawcy, szewcy, stolarze itd. przy swoich warsztatach.

Ten ponury obraz, skreślony przed laty dwudziestu pięciu przez autora zupełnie wiarogodnego, nie grzeszy bynajmniej przesadą i w ogromnej większości, może nawet  w zupełności, da się zastosować do mieszkań we wszystkich miasteczkach, a nawet miastach naszego kraju, zwłaszcza w pogranicznych z Królestwem częściach Litwy i Wołynia. W licznych swych wędrówkach po kraju, sam miałem wielekroć sposobność zwiedzać, jako lekarz, mieszkania żydowskie w miasteczkach; wszędzie, nawet u zamożniejszych mieszkańców, znajdowałem jak najgorsze warunki higieniczne z dwoma górującymi rysami charakterystycznymi: przepełnieniem mieszkań i zaduchem. Wprawdzie w ciągu ostatniego ćwierćwiecza stosunki mieszkaniowe w miasteczkach musiały ulec pewnej poprawie, lecz na ogół niewielkiej, w nowo budowanych bowiem domach z lepszymi warunkami higienicznymi mieszkają ludzie zamożniejsi, a olbrzymia większość zamieszkuje w dalszym ciągu fatalne lepianki, domy drewniane na wpół zbutwiałe, a charakter ogólny izby proletariatu żydowskiego przedstawia też same ujemne cechy, które tak dosadnie skreślił Koskowski.

I nie dziw, że te urągające elementarnym wymogom higieny mieszkania są stałem źródłem ostrych i przewlekłych chorób zamieszkującej je ludności, że stanowią doskonałe podłoże dla rozwoju chorób zakaźnych przy zjawiającej się epidemii. Stąd też miasteczka nasze były zawsze upartymi ogniskami cholery, ospy, tyfusu brzusznego, stale panującej szkarlatyny, a w ciągu czterech lat ubiegłych obecnej wojny również ogniskami tyfusu plamistego, na który zapada głównie, bo prawie 80% uboga ludność żydowska tychże miasteczek.