Postrzał kości kończyn
Postrzały kości kończyn, wyjątkowo bezpośrednio (skutkiem wstrząsu nerwowego lub krwotoku), częściej dopiero później narażające ranionych na wielkie niebezpieczeństwa (z powodu zakażenia) zawsze przysparzają lekarzowi wiele pracy, więcej niż inne obrażenia, z wyjątkiem chyba postrzałów stawów.
Z wielu zestawień, wzajemnie potwierdzających się, wynika, że: 1) postrzał częściej trafia kości kończyn dolnych aniżeli górnych; że 2) na kończynach górnych najczęściej uszkodzone bywają palce i ręka, rzadziej przedramię, najrzadziej ramię; że 3) na kończynach dolnych stosunki te przedstawiają się podobnie, częściej bowiem zranieniu ulega podudzie wzgl. stopa, aniżeli udo i że 4) ranionemu tym większe zagraża niebezpieczeństwo, czym bliżej tułowiu pocisk trafił w kończynę.
Na kościach najwybitniej zaznacza się różnica między postrzałami bliskimi a dalekimi. Po postrzałach bliskich kość rozpryskuje się po prostu na znaczną ilość drobnych odłamków z których niejeden porwany energią, udzieloną mu przez pocisk, wydziela się zupełnie ze związku nie tylko z kością, ale i z otaczającymi go częściami miękkimi i pędząc za pociskiem rozdziera i powiększa już i tak wielką ranę wystrzału, lub też kaleczy części miękkie „na własną rękę“ i wydostaje się na zewnątrz przez nowy otwór wystrzałowy. To wprost eksplodujące działanie nowoczesnych drobno kalibrowych pocisków występuje najwybitniej na trzonach kości długich.
Pociski dalekie – nie działają tak zgubnie na tkankę kostną. Gdyż w kościach krótkich, płaskich i w nasadach kości długich pozostawiają po sobie jedynie tunel (kanał), czasami nawet o mniejszej nieco średnicy niż średnica pocisku. Szczeliny rozchodzące się promieniami od tunelu rzadko bywają zupełne, dzięki czemu odłamek, niemi ograniczony, nie traci organicznego związku z całą kością. Inaczej na te postrzały oddziaływają trzony kości długich. Przypadki, w których pocisk drobno kalibrowy przebije trzon kości, nie łamiąc go równocześnie, należą do nadzwyczajnych wydarzeń. Zwykle bowiem szczeliny rozpoczynające się w kanale postrzałowym i rozchodzące się stąd w rozmaitych kierunkach są zupełne tj. dosięgają powierzchni kości. Odszczep kostny, ograniczony tymi szczelinami, wyłamany zostaje całkowicie ze związku z kością macierzystą, pozostaje jednak w związku z organizmem za pośrednictwem okostny. Rany części miękkich mają w tych przypadkach typowy charakter ran postrzałowych, a więc zbliżają się do kłutych.
Dzięki tym odmiennym stosunkom anatomicznym musimy klinicznie traktować bliskie rany postrzałowe kości jako tzw. złamania powikłane, dalekie zaś w najgorszym razie jako złamania podskórne. Zranienia pierwsze są bardzo przystępne zakażeniu i to w najcięższej formie, nierzadko kończącej się zgorzelą kończyny lub śmiercią ranionego; zranienia zaś drugie, odpowiednio leczone, goić się mogą bez odczynu i bez upośledzenia sprawności kończyny, tak jak zwyczajne złamania podskórne.
Zakładając pierwszy opatrunek na rany postrzałowe kości na placu opatrunkowym, stajemy nieraz wobec zadania bardzo trudnego do rozwiązania. Trzeba bowiem nie tylko opatrzyć rany zewnętrzne, ale i unieruchomić złamaną kość. Wykonanie pierwotnej amputacji, choćbyśmy zrozumieli, że jest nieuniknioną z powodu rozległego zniszczenia części miękkich, naczyń i nerwów, pozostawiamy lekarzom w szpitalu polowym.
Dobry opatrunek, unieruchomiający kość złamaną (naturalnie po jej zestawieniu), powinien tak być założony, aby rozciągał złamaną kość pomiędzy dwoma najbliższymi, unieruchomionymi stawami. Od zasady tej możemy odstąpić w pewnych przypadkach złamania kości tuż ponad stawem lub tam, gdzie sam ciężar kończyny działać może wyciągające na jeden z odłamków.
W myśl tej zasady przewodniej najlepszymi w każdym przypadku byłyby tz. Opatrunki wyciągające. Jeżeli jednak opatrunki te nie mogą rozpowszechnić się w codziennej praktyce pokojowej, tyle bowiem wymagają zachodu, jakież może być ich wzięcie w praktyce chirurgicznej wojennej?
Na drugim miejscu pod względem wartości leczniczej wymienić należy okrężne opatrunki gipsowe. Wypróbowane we wielu wojnach, okazały się rzeczywiście praktycznymi, trudno przez to zrozumieć, dlaczego nie używano ich we wojnie mandżurskiej.
Surrogatem opatrunków gipsowych są opatrunki organowo-wiórowe. Opatrunek ten, gdy zaschnie, ustala dobrze, dla chorych jest nawet przyjemniejszy niż gipsowy, jako lżejszy i przewiewniejszy. Upływa jednak zwyczajnie kilka godzin, zanim wyschnie – wilgotny zaś ustala bardzo niedostatecznie.
Na ostatnim miejscu wymieniamy opatrunki szynowe. Nadają się one bowiem jedynie w tych przypadkach, w których odłamki raz odprowadzone nie okazują skłonności do przesuwania się.