O kształceniu słuchu cz. 20

Jeżeli teraz z właściwego pola dźwięków muzycznych przejdziemy do pospolitszych objawów intonacji w mowie potocznej , w deklamacji zwykłej, to i tu znajdziemy rozlegle sposoby, do kształcenia słuchu służyć mogące.

Wiadomo, jak wpływowym jest dźwięk mowy i różne jego do myśli zastosowane odcienia. Słusznie mówi francuskie przysłowie: „cest le ton qui fait la chanson.“ Pozwalamy sobie wszystko powiedzieć, byle ton zarzutów dowodził, ze nie są w zlej woli wypowiadane, i na odwrót obraża nas nieraz obojętny frazes, jeżeli w tonie jego czujemy złość i niechęć.

Wyrobienie słuchowej wrażliwości na tego rodzaju wrażenia, należy do najpraktyczniejszych oznak „clolrego wychowania.“

Człowiek, opowiadający płynnie, ale nieposiadający daru właściwego akcentowania i odpowiedniej intonacji, nie obudzi nigdy żywszego zajęcia, a w kobietach szczególnie ów dar deklamacyjnej harmonii uczuć ze słowami, jest jednym z najbardziej pociągających przymiotów. Wyrobienie go zaś musi oczywiście mieć za podstawę kształcenie słuchu, owej zasadniczej wrażliwości na toniczne różnice mowy.

Już najmniejsze dziecko posiada zarody tej władzy. Życzliwy lub gniewny ton mowy, obudzą w nim odpowiednie uczucia, może ono nawet rozpłakać się na sam dźwięk niemiłego lub nieznanego głosu, a na odwrót sympatyczne przemówienie, chociażby dla dziecka niezrozumiałe, obudzą w nim wesołe uczucia i jedna nam jego życzliwość. Później zaś, z jakąż satysfakcją wsłuchuje się ono w odczytywane lub powtarzano bajeczki! Główną tu wprawdzie, pociągającą sprężyną, jest treść ich sama; ale czy podobna przypuścić, że dziecko słuchałoby z zajęciem bajki czytanej suchym monotonnym głosem bez żadnego cieniowania i deklamacji?