O kształceniu słuchu cz. 2

Błędnym jest mniemanie, jakoby zmysły w ogóle, a słuch w szczególności lepiej u dzikich ludów były rozwinięte. Ludy te posiadają niekiedy większą od nas wrażliwość na pewne szczegółowe tony i glosy, to mianowicie, któro, jak np. odgłosy drapieżnych zwierząt lub szmery naturalne przed burzą, w bezpośrednim pozostają związku z osobistym bezpieczeństwem dzikiej osady ludzkiej, ale cały ogrom delikatnych i złożonych dźwięków, zrozumiałych dla każdego z nas, pozostaje dla nich niedostępnym lub przedstawia się tylko jako chaotyczne połączenie tonów.

Prawie wszystkie ludy mongolskiego szczepu są całkiem nieczuło na dźwięki naszych arcydzieł muzycznych i gama ich różni się zasadniczo od naszej; widzieliśmy już, że głównym tonem zarówno u Chińczyków, Japończyków, jak i Mongołów jest fakt, że pół-tonów nie znają wcale, a gama ich składa się tylko z 5 tonów. W melodiach zaś indyjskich, perskich, egipskich, arabskich i wszystkich w ogóle ludów semickich, panującą nutą jest la. Tym sposobem pomiędzy muzyką pierwszej grupy chińsko-mongolskiej i drugiej semicko-tureckiej nie ma żadnego punktu zetknięcia, ani pod względem tonów, ani charakteru i formy utworów.