O kształceniu słuchu cz. 11

Pierwsze i najważniejsze miejsce w epoce początkowemu kształcenia słuchu dziecka należy się przede wszystkim śpiewom. Śpiew prosty, czysty, ludowych piosenek, których melodia nie przekracza skali kilku tonów, najlepiej dzieciom się podoba, i najlepiej też służy sprawie ich kształtna. Śpiew niańki jest jednym z najsilniejszych duchowych węzłów, łączących ją z dzieckiem. W kołysce jeszcze będąc, lubi ono słuchać takiego śpiewu i słucha bez końca. Jedna i ta sama, najprostsza w świecie melodia, sto razy powtórzona, drugie sto razy z równym zajęciem i pożytkiem wysłuchaną będzie. Mówię z pożytkiem, choćby się to komuś śmiesznym wydało. Tak jest ta pospolita, kilko-nutowa melodia, jest dla dziecka najlepszą operą, najpożyteczniejszą szkolą muzykalnego słuchu. Delikatno jego uszko, drażnione prostymi tonami, znajduje w tym przyjemność zwykłego podrażnienia nerwowego, które obieg krwi ożywia, a jednocześnie wyrabia w nerwowych klawiszach ślimaka zdolność rozróżniania i odtwarzania pojedynczych tonów.  Gdyby ich było więcej, przedłużałby się pierwotny chaos, gdyby się nie powtarzały tak często jak tego dziecko pragnie, pojedyncze włókienka nie nazwyczaiły by się do odpowiadania na właściwe tony. Dopiero tysiączne powtórzenia jednej i tej samej melodii, nadają klawiszom nerwowym dostateczną w tym względzie siłę.